Strony

piątek, 13 lipca 2012

Clean Cotton

Aromat świeżo wypranej bawełny



Niestety nie jestem wielką znawczynią zapachów. Często mam problemy z wyróżnieniem i nazwaniem wszystkich poszczególnych nut zapachowych świec czy perfum. Dlatego próbując zgłębić jakiś zapach muszę zamknąć oczy i posłużyć się wyobraźnią. Przywołuję wspomnienia chwil, obrazy miejsc w których byłam lub tych z moich marzeń. Co ciekawe, większość świec Yankee Candle przenosi mnie w okres dzieciństwa, kiedy wszystko wydawało się pachnieć właśnie tak - intensywniej, mocniej, bardziej soczyście. Może właśnie dlatego lubię kolekcjonować małe słoiczki - zapachy szczęśliwych wspomnień które mam pod ręką. Nie inaczej było z Clean Cotton. Kiedy próbowałam wywąchać coś pod naklejką zafoliowanego jeszcze wosku, czułam tylko chemię. Ale po zapaleniu nie mogłam przestać chodzić wokół kominka. Był to zapach wakacji u dziadków, a konkretnie dni kiedy babcia robiła wielkie pranie. Białe, wykrochmalone prześcieradła wynoszone w koszu przed dom. Ja jako " duża" już dziewczynka z fartuszkiem wypchanym klamerkami pomagałam rozwieszać je na linkach.Wlaściwie obrazek na świecy doskonale oddaje jej klimat.
Jest to zapach dość mocy, proszkowy z akcentem cytrynowym. Przytłaczająco świeży i w mojej opinii doskonale sprawdza się w roli odświeżacza. Niestety, mimo całego sentymentu jakim go darzę używam go tylko w dzień i rzadko poza łazienką i sypialnią. Zazwyczaj podczas większych porządków aby wpaść w "nastrój czystości"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz